Fokker “Spin” czyli powrót do ojczyzny.
Na podstawie artykułu z “Fokker bulletin” z grudnia 1986 roku.
Tłumaczony był z holenderskiego magazynu i nie wprowadzałem poprawek, za ewentualne nieścisłości przepraszam w swoim i autorów imieniu.
“PO PODRÓŻY DZIWNIEJSZEJ NIŻ FIKCJA SPIN POWRACA Z POLSKO-HOLENDERSKIMI POZDROWIENIAMI DLA MASZYNY, KTÓRA UCZYNIŁA Z ANTHONY’EGO FOKKERA LEGENDĘ
Do Holandii, dzięki Polakom, powrócił jedyny oryginalny samolot Fokker Spin, wyprodukowany w 1910 r. przez Anthony’ego Fokkera, legendarnego pioniera holenderskiego lotnictwa. Spin był pierwszym udanym projektem Fokkera, a jego powrót do kraju zbiegł się z ważną datą w annałach holenderskiego lotnictwa. W sierpniu 1911 r. Fokker zdobył uznanie opinii publicznej, wykonując swój pierwszy lot w Holandii nad rodzinnym Haarlemem. W minionym sierpniu, 75 rocznicę tego wydarzenia uczczono obchodami, w ramach których stare i nowe samoloty Fokkera przeleciały nad pięknym gotyckim kościołem św. Bawona w Haarlemie, który widniał na zdjęciach z historycznego lotu Fokkera. Ponadto zwrócony Spin stał się centralnym punktem specjalnej wystawy zorganizowanej w Haarlemie przez narodowe muzeum lotnictwa i kosmonautyki Aviodome. Wydarzenia te zbiegły się również z 50. rocznicą powstania Wydziału Inżynierii Lotniczej Instytutu Technologicznego w Haarlem. Oryginalny Spin czeka teraz na odrestaurowanie. To, jak doszło do zaginięcia tego samolotu i jak kilkadziesiąt lat później udało się go odnaleźć i odzyskać, to historia równie fantazyjna, jak i fantastyczna,
Anthony Fokker nazwał swój pierwszy samolot “Spin”, co po holendersku oznacza “pająk”, ze względu na sieć kabli podtrzymujących konstrukcję nośną. Ojciec Fokkera wysłał go na naukę inżynierii samochodowej, a w 1910 r. rewolucyjny samolot wykonał w Niemczech pierwsze skoki z ziemi. Ojciec Fokkera był członkiem komitetu w Haarlemie, który poprosił młodego holenderskiego pioniera lotnictwa, aby odwiedził miasto i zademonstrował Spina w ramach obchodów urodzin królowej Wilhelminy w sierpniu 1911 roku. Młody Fokker zgodził się podjąć tę misję, używając swojego trzeciego Spina, który został przetransportowany drogą lądową. W Haarlemie świętowano urodziny, obserwując, jak Spin okrąża iglicę kościoła św. W 1912 r. Fokker założył warsztat w Johannesthal, niedaleko Berlina. W 1913 r. uruchomił kolejną fabrykę w Niemczech, w Schwerinie, i w sumie zbudował 12 Spinów dla klientów i dla swojej szkoły latania. W oparciu o samolot Spin Holender wyprodukował jeden ze swoich słynnych samolotów myśliwskich, używanych przez Niemcy podczas I wojny światowej.
Po klęsce Niemiec w I wojnie światowej Fokker sprzeciwił się postanowieniom układu o zawieszeniu broni, na mocy którego jego fabryka miała przepaść na rzecz zwycięzców. Załadował jak najwięcej samolotów i innych elementów wyposażenia na 350 wagonów kolejowych i wysłał je do Holandii, gdzie w 1919 r. założył fabrykę na północ od Amsterdamu. Wśród samolotów ze Schwerina znalazł się Spin, który według niektórych był samolotem nr 3,latającym nad Haarlemem, ale obecnie wiadomo, że został on zbudowany po tym fakcie, w 1913 r. Samolot nr 3 był wyposażony w niemiecki silnik Argus chłodzony wodą, natomiast Spin ze Schwerina miał francuski silnik Renault V8 chłodzony powietrzem.
Podczas II wojny światowej (1939-45) holenderski opór wojskowy został przełamany przez hitlerowskie siły zbrojne, które zajęły Holandię w 1940 r. Anthony Fokker zmarł w Nowym Jorku w poprzednim roku na zapalenie opon mózgowych, a w Holandii najeźdźcy zmusili fabrykę Fokkera do produkcji samolotów dla niemieckiej Luftwaffe. Pod koniec wojny fabryka legła w gruzach na skutek alianckich bombardowań, ale Spin już zniknął.
W czasie wojny fabrykę odwiedził marszałek Hitlera, Herman Goering, który skonfiskował Spina i wysłał go do Berlina, gdzie w muzeum lotnictwa mieściła się jedna z najwspanialszych na świecie kolekcji zabytkowych samolotów, w tym trójpłatowiec Fokker, którym latał baron Manfred von Richthofen, niemiecki as myśliwski z pierwszej wojny światowej. Naloty na Niemcy były w szczytowym okresie, kiedy w 1943 r. berlińskie muzeum padło ofiarą bomb. Płomienie i materiały wybuchowe zniszczyły je doszczętnie, a żadna z jego zawartości nie ocalała. Tak przynajmniej sądzili historycy lotnictwa na Zachodzie aż do 24 lat później, kiedy to australijski historyk lotnictwa Norman Wiltshire odwiedził Polskę. Pewnego październikowego dnia 1967 r. przybył on do starożytnego uniwersyteckiego miasta Krakowa i na drodze prowadzącej do Huty im. Lenina natknął się na stare lotnisko wojskowe z hangarem w połowie ukrytym pod drzewami. Wiltshire wybrał się tam, aby sprawdzić, jakie polskie samoloty przetrwały wojnę. To, co napotkał w hangarze, było skarbnicą lotniczej przeszłości: Maszyny rosyjskie, polskie, amerykańskie, brytyjskie, francuskie i niemieckie z co najmniej trzech minionych dekad, a wśród nich dwa tuziny egzemplarzy, które przed wojną były skatalogowane jako część berlińskiej kolekcji. Jak trafiły do Krakowa? I czy wśród nich znalazł się Spin? Wiltshire opublikował szczegóły swoich odkryć w brytyjskim czasopiśmie Flying Review International w sierpniu 1968 roku. Wśród wielu innych przedmiotów wymienił “Fokker Spin, przykład konstrukcji Fokkera. W dobrym stanie.” napisał Wiltshire: Nie wszystkie samoloty znajdujące się w muzeum zostały zniszczone podczas pożaru w Berlinie. Uratowano 24 samoloty, wszystkie w mniejszym lub większym stopniu uszkodzone w wyniku pożaru i nieuniknionej brutalnej obsługi. Zostały one starannie ukryte w Niemczech Wschodnich, gdzie pod koniec wojny zostały odnalezione przez Wojsko Polskie. Odesłane do Polski, były przechowywane we Wrocławiu, aż w 1963 r. trafiły do swojego obecnego domu w starym hangarze w Krakowie. Ostatecznie utworzono Muzeum z siedzibą w Krakowie, a Marian Markowski został mianowany jego dyrektorem. Wiltshire komentuje dalej, że Markowski, pilot, i jego asystent, Zhigniew Baranowski, specjalista od silników, “wnieśli do tworzenia muzeum ogromny entuzjazm i nie pozwolili, aby frustracje związane z brakiem funduszy, personelu i chronicznym brakiem miejsca powstrzymały ich od podjęcia opieki nad ich ogromną i ważną kolekcją”.
Śladem Wiltshire’a podążył inny badacz, Don Berliner, który odwiedził Krakow i przedstawił swoje odkrycia w amerykańskim czasopiśmie Model Aviation. Artykuły wzbudziły zainteresowanie w kręgach lotniczych w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych. W Holandii inżynier Herman Somberg, który kierował działem reklamy firmy Fokker, napisał 8 listopada 1978 r. oficjalny list do zarządu firmy Fokker, sugerując podjęcie kroków w celu pozyskania Spina. Adresatem listu był Rob van Eck, sekretarz generalny firmy Fokker, który nadal piastuje to stanowisko. Van Eck, Holender, podczas części wojny był uczniem w Poznaniu, ponieważ jego rodzina została zmuszona do pozostania w Niemczech, gdzie w momencie wybuchu wojny jego ojciec pracował dla holenderskiej firmy Unilever. Fokker nawiązał korespondencję z krakowskim muzeum, a Van Eck był jednym z tych pracowników Fokkera, którzy zabiegali o zwrot Spina we współpracy z urzędnikami holenderskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Aviodome, holenderskiego narodowego muzeum lotnictwa i kosmonautyki na Schiphol. Krakowskie muzeum odwiedził również Kees Kryzewski, urodzony w Polsce inżynier osiadły w Holandii i pracujący w firmie Fokker. W zamian za Spina, Aviodome zaoferował Polakom wybór silnika spośród dwóch znajdujących się w historycznej kolekcji. Zainteresowane strony utrzymywały serdeczne stosunki, ale wydarzenia potoczyły się powoli i bez podjęcia żadnej decyzji. W styczniu 1986 roku niemiecki magazyn Der Spiegel ujawnił, że doszło do negocjacji między muzeami w Berlinie i Krakowie. W związku z tym parlamentarzysta Wim Mateman zadał szereg pytań w holenderskiej drugiej izbie parlamentu. Poprosił ministra spraw zagranicznych van den Broeka o potwierdzenie, że Spin został skradziony z Holandii, i o stwierdzenie, że nadal jest prawowitą własnością holenderską. Ponadto zapytał, czy to prawda, że istnieje porozumienie w sprawie zwrotu samolotu do Niemiec, i zadał pytanie, jakie kroki podjęto w celu odzyskania Spina. W firmie Fokker wydarzenia śledził między innymi Peter Hamelink, kierownik do spraw rządowych, który utrzymywał ścisły kontakt z holenderskim Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Hamelink odwiedził również ambasadę PRL w Hadze, gdzie ambasador Jerzy Wojtecki zaoferował swoje pełne wsparcie. Czując się pokrzepiony, Hamelink udał się do Polski z dwoma kolegami z firmy Fokker: Gerardem Schavemakerem z działu public affairs i Tonem Ledegangiem, inżynierem z Fokker Schiphol. Hamelink rozmawiał z przedstawicielami władz w Warszawie i pojechał cztery godziny drogi na południowy wschód do Krakowa, gdzie pracownicy muzeum energicznie wyciągnęli liczne zdemontowane części Spina. Nie był on jednak w “dobrym stanie”, o którym Wiltshire informował prawie 20 lat wcześniej, ale tkanina skrzydeł była podziurawiona, a części połamane i wgniecione. Personel z wielkim entuzjazmem pracował nad skręceniem części, ale mógł tylko wyrazić żal, że samolot musi zostać do czasu otrzymania zgody z Warszawy. Hamelink wrócił do Amsterdamu przygnębiony.
Dobroduszni Polacy byli pełni uśmiechów, ale czy Warszawa da zgodę? Ponadto, co najbardziej rozczarowujące, w Spinie nie było silnika. Pracownicy muzeum nie potrafili go odnaleźć. Hamelink opowiedział swoją historię Wajteckiemu. “Nie martw się” – powiedział ambasador. “Do kwietnia będzie pan go miał”. Był marzec, a kwiecień i maj nie przyniosły żadnych wartościowych zmian. W czerwcu Wojtecki złożył oficjalną wizytę w firmie Fokker, był też jednym z gości na Fokker International Kite Festival, który odbył się nad brzegiem morza w Scheveningen w Hadze. Była również holenderska minister transportu i robót publicznych Nelie Smit-Kroes. “Jakieś wieści o Spinie?”, zapytała ona ambasadora. Niedługo później, w słoneczne popołudnie, Hamelink uprawiał jogging wzdłuż nadbrzeża w Meijendel, niedaleko Hagi. Na ławce zobaczył postać siedzącą zrelaksowaną w sportowej koszulce i szortach, to właśnie Wojtecki przejechał rowerem 20 minut ze swojego domu, aby cieszyć się morzem i świeżym powietrzem. “Nie poddawaj się” – krzyknął ambasador, z którym wymienili pozdrowienia. “Za kilka dni przyjeżdżam do Warszawy. Wszystko będzie dobrze”. Miał rację.
Powrót Spina nastąpił w ciągu jednego tygodnia. W poniedziałek, 28 lipca, ciężarówka wyruszyła z Amsterdamu do Krakowa o 4 rano. Jeszcze tego samego dnia Hamelink poleciał samolotem LOT-u do Polski na spotkanie w Warszawie z Charge d’Affairs Janem Jochem Robertsonem. W środę o godz. 14.00 w Ministerstwie Kultury i Sztuk Pięknych odbyło się uroczyste spotkanie. Dokumenty transferowe w języku polskim i angielskim podpisały trzy osoby: polski Minister Kultury i Sztuki Kazimierz Zygulski, holenderski Charge d’Affairs oraz Hamelink. Obecny był również dyrektor krakowskiego muzeum . Następnego dnia, w czwartek, akcja przeniosła się do Krakowa, gdzie na pokładzie ciężarówki przewieziono części Spina, a wraz z nimi silnik Renault V8 chłodzony powietrzem. Od czasu poprzedniej wizyty Hamelinka, muzeum odnalazło jednostkę napędową. Hamelink odleciał samolotem do Amsterdamu. Do kabiny ciężarówki wsiadł kierowca Jaap Dijker i szef transportu Fokkera Jan van Deurzen. W Holandii powiadomiono już ludzi, aby byli gotowi na przybycie Spina do zakładów Fokker Schiphol o godzinie 4 po południu w piątek. Ciężarówka przejechała przez Polskę i Niemcy Wschodnie, ominęła Berlin i wjechała do Niemiec Zachodnich. Straż graniczna bloku wschodniego przeczytała dokumentację przewozową i była zdziwiona zawartością ciężarówki, ale wszystko było w porządku. Dostawa musiała zostać zrealizowana. Granicę holenderską osiągnięto o 9.25 rano.
Przejechanie 1400 km z Krakowa w 16 godzin uznano za rekord. “Zrobiliśmy to dla Spina” – powiedział Jan van Deurzen. Zatrzymując się na kawę w pierwszej holenderskiej kawiarni, Jan wyraził swoje uczucia. To magiczne uczucie, gdy pomyślisz, że trzymasz w ręku samolot, który on zbudował własnymi rękami… model, od którego zaczęła się cała historia Fokkera”. I dodał: “Za jakiś czas może uwierzę, że to wszystko wydarzyło się naprawdę”. W hangarze działu lotniczego Fokkera szampan był gotowy, a na miejscu czekali również specjalni goście ze świata dyplomacji i lotnictwa. Jerzy Wojtecki powiedział, że Polska, podobnie jak Holandia, jest dumna ze swojego dziedzictwa i kultury. Oba kraje straciły wiele w wyniku systematycznej kradzieży i zniszczeń dokonywanych przez nazistów, a nie wszystko udało się odzyskać. Spin, skradziony przez najeźdźców, miał wielką wartość historyczną dla Holandii, a w szczególności dla firmy Fokker. Pogratulował firmie 75 rocznicy lotu Spina i powiedział, że Polska nie może pozbawiać Holendrów tego historycznego skarbu w tak ważnym czasie. Prezes firmy Fokker, Frans Swarttouw, powiedział, że był mile zaskoczony, iż Spin jest w lepszym stanie, niż się spodziewał. Podziękował Polakom za ich wspaniałomyślne działanie, zgodne z duchem narodu, który pomógł wyzwolić Holandię od nazistów. Określił powrót Spina jako historyczną chwilę i wyraził uznanie dla pomocy udzielonej przez rządy obu krajów, a w szczególności przez ambasadora Wojteckiego.”