Start Beaufortem lądowanie Cantem.
To co się wydarzyło w lato 1942 roku na Morzu Śródziemnym, to gotowy scenariusz filmu wojenno-przygodowego.
Podczas operacji przy zachodnim wybrzeżu Grecji, kiedy Beauforty z 217 Dywizjonu atakowały konwój skradający się przy brzegu, jeden z pilotów był niezadowolony z wyniku ataku. Postanowił zaatakować jeszcze raz i w czasie gdy załoga cieszyła się że ich torpeda powinna trafić w cel, ich samolot został trafiony i musieli opuścić go jak najszybciej. Załoga znalazła się na zewnątrz a samolot zatonął w czasie 90 sekund. W pontonie znaleźli się w komplecie : pilot Lieutnant E.T.Strever z RPA, P/O W.M. Dunsmore z RAF i dwóch sierżantów z Nowej Zelandii A.R.Brown i J.A.Wilkinson. Po chwili zaczęli wiosłować w kierunku widocznego w odległości około 4-5 mil brzegu. W pewnym momencie pojawił się nad nimi włoski Cant Z 506 i po paru okrążeniach wylądował około 100 metrów od pontonu. Pilot Streyer popłynął sam do Canta aby zorientować się w jaki sposób i czy w ogóle , Włosi chcą ich podjąć. Ku jego zaskoczeniu, zaproponowano mu brandy i poczęstowano papierosem. Dal znak aby reszta załogi podpłynęła do samolotu włoskiego. Po podjęciu całej załogi Cant odleciał w kierunku brzegu i wylądował w bazie Kerkyra na wyspie Korfu. Po wylądowaniu wszyscy czterej więźniowie zostali przewiezieni do obozu wojskowego gdzie przebrano ich w wypożyczone, suche ubrania i zaproszono do messy oficerskiej. Zostali podjęci przez oficera znającego bardzo dobrze język angielski, stek, pomidory, czerwone wino stworzyły miłą atmosferę. Pozwolono im grać w tenisa, karty i poproszono aby nie uciekali. Włosi nawet dali im papier, koperty i coś do pisania, aby mogli napisać do najbliższych, że są cali i zdrowi w niewoli u Włochów.
Po kolacji podanej o 20.00 z winem i dowolną ilością papierosów zostali przydzieleni do kwater oficerskich gdzie mieli spędzić noc. Na zewnątrz stali wartownicy.
Następnego dnia, było obfite śniadanie. Jeńcy robili sobie pamiątkowe fotki z Włochami. Dowiedzieli się że mają być przewiezieni na kontynent do obozu jenieckiego tym samym Cantem, którym przylecieli na Korfu. Załoga składała się z pilota, drugiego pilota, inżyniera pokładowego i radiotelegrafisty, dodano oczywiście uzbrojoną eskortę. Nagle sierżant Wilkinson zaatakował jednego z członków eskorty i powalił go mocnym ciosem w szczękę, doskoczył do drugiego i zabrał mu pistolet, który rzucił swojemu pilotowi. Pozostali członkowie załogi Beauforta zajęli się inżynierem pokładowym. Włoch, drugi pilot schwycił lekki karabin maszynowy, ale zaatakował go sierżant Wilkinson zasłaniający się nieszczęsnym kapralem , którego pierwszego zaatakował. Wyrwał pilotowi broń, w tym czasie pierwszy pilot starał się posadzić samolot na wodzie, ale Ltn. Strever za pomocą pistoletu namówił go na wyrównanie lotu i dalszą podróż tylko nie w kierunku obozu jenieckiego. Ponieważ siła była po stronie uzbrojonych dawnych jeńców więc Włosi grzecznie się powiązali aby nie sprawiać kłopotów. Po pewnym czasie do sterów usiadł Ltn. Stever a na miejscu drugiego pilota usiadł Włoch. Samolot skierował się w kierunku Malty.
W momencie zbliżania się do Wyspy nastąpił najniebezpieczniejszy moment, nastąpił atak trzech Spitfire. Załoga Beauforta wypróbowała każdy sposób identyfikacji jaki im przyszedł do głowy. Jeden z sierżantów wyraźnie pokazywał pistolet odwrócony w swoim kierunku, aby dać znać że nie chcą strzelać, oficer pilot zdjął białą kamizelkę i machał nią przez uchylone okienko. Wreszcie udało się wylądować i w tym momencie skończyło się paliwo w Cancie. Spitfire odleciały do bazy a do samolotu zbliżył się holownik aby odholować Canta do portu. Załoga miała wyrzuty sumienia z powodu potraktowania Włochów, szczególnie po tak miłym przyjęciu na Korfu. Za pomocą tłumacza Włosi wyjaśnili że rozumieją ich i nie mają pretensji, po czym namówili ich na wyciągnięcie butelki wina i napicie się za szczęśliwe lądowanie.
Historia w oparciu o opis w książce Bruce Robertsona „Beaufort Special”.